Przeskocz do treści

Gryzonie żywią się gnocchi

12/07/2012

Błysnął humorem redaktor Robert Mazurek w najnowszym numerze „Uważam Rze”, który świeci z okładki postaciami (chyba) z gry The Sims, promującej w założeniu jajcarski artykuł wspomnianego autora – o „lemingach”. Swoją drogą, kolejny znamienny przykład na poziom tego tygodnika – co u nich wybiera się na wiodący artykuł numeru.

Określenie „leming” funkcjonuje od paru lat w kręgach kaczystowskich jako pogardliwa nazwa osoby-nie-głosującej-na-PiS. Określenie to jest elementem semantycznej puli służącej kaczystom do racjonalizacji swoich postaw i poglądów. Reszta z tej puli to samookreślenia „niezależny”, „niepokorny”, „samodzielnie myślący”, „pod prąd” itp. Potrzeba ciągłego przekonywania samych siebie o swoim otwartym, refleksyjnym, niepoddającym się propagandzie umyśle do złudzenia przypomina zjawisko konstruowania nazw państw w odniesieniu od ich ustrojów politycznych. Jak wiadomo, wśród państw demokratycznych pełna nazwa czasem zawiera słowo „demokratyczny/demokratyczna”, a czasem nie. Zawsze natomiast „demokratyczny” w nazwie posiada państwo radykalnie totalitarne. Podobnie jest z kaczystami – są oni jedyną w społeczeństwie grupą o poglądach tak silnie i bezmyślnie zdeterminowanych aktualną wykładnią Prezesa bądź jego najbliższych przybocznych. Stąd obsesyjna potrzeba, aby ideologiczny przymus entuzjastycznego poparcia dla dowolnej bzdury, jeżeli tylko certyfikowanej przez guru, racjonalizować oparciem o swoje dogłębne, osobiste, wnikliwe i bardzo niezależne analizy.

Wracając do Roberta Mazurka – jego tekst jest tak tępym gniotem, że stanowi twardy argument za wyznawanym przeze mnie poglądem, iż media ekipy Lisickiego/Karnowskich/Jankego w żaden sposób nie górują jakościowo nad szmatławcami Sakiewicza. I nawet nie chodzi o wtórność – koncepcja żartobliwego artykułu jako wypunktowania karykaturalnie przedstawionych cech danej grupy jest co prawda mocno oklepana, ale mimo to można to wciąż zrobić dobrze – przykładem choćby artykuł o hipsterach z niedawnego numeru Newsweeka, albo niejedno hasło z nonsensopedii. Niemniej tekst Mazurka nie jest po prostu nieoryginalny. Jest do tego stopnia tragiczny, że przychodzą do głowy tylko dwa wyjaśnienia – albo rażący błąd warsztatowy (miał wybitnie zły dzień/bardzo mało czasu/jest naprawdę bardzo ograniczonym gościem itp.), albo budzącą grozę nienawiść autora do otaczającego, nawet tego najbardziej zwyczajnego, świata. Albo jedno i drugie.

Jeżeli trafnie diagnozuję stan umysłu Mazurka, to czyni to ów artykuł, satyryczny w założeniu, smutnym, wręcz przygnębiającym. Smutne jest w nim bowiem to, co artykuł mówi o samym Mazurku. A zarazem o sednie kaczystowskiej ideologii.
Szyderstwo autora dotyka bowiem takich rzeczy, jak posiadany samochód czy miejsce zamieszkania. Mazurek więc albo jest aż tak głupi, albo ideologizuje sobie nawet takie towary pierwszej potrzeby i musi jakoś wtłoczyć tutaj swój „standard leminga”. W jego łepetynie „mainstreamowość” to najwyraźniej jakiś meta-obciach nawet wtedy, kiedy dotyczy podstawowych potrzeb realizowanych w jedyny osiągalny sposób.

Mazurek nie tylko się ośmiesza, uznając gnocchi, sushi czy włoską kawę za pozerstwo. Nie da się oprzeć wrażeniu, że Mazurek zwyczajnie brzydzi się ludźmi zadowolonymi. Co on bowiem tak naprawdę piętnuje swoją, hm, satyrą? Umiarkowany sukces ekonomiczny, jak zdolność kredytowa czy drobne namiastki luksusu w postaci kawy w kawiarni, butelki markowego wina, nowego samochodu w najniższej klasie?

PRL-owska mentalność, czyli kaczyzm w wyjątkowo szczerym – i pewnie dlatego tak smutnym – wydaniu.

Spotykałem kaczystów starających się swoją „antylemingową” pogardę kierować inaczej, w stronę swojego rodzaju „wstydu” wobec własnej kultury i bezmyślnego naśladownictwa Zachodu. U Mazurka jednak tego nie ma, zestaw „cech leminga” jest dobrany zupełnie inaczej. Trudno bowiem zaliczyć do owego „wstydu” tak zwyczajne i kulturowo neutralne sprawy jak upodobanie do włoskiej kawy, klusek czy wina (o, tu może być jakiś klucz – może złe wspomnienia, np. związane z kobietą, która sarmacki dowcip i intelekt Mazurka zlekceważyła dla charyzmy jakiegoś przystojnego Włocha?), albo zakupy w międzynarodowych sieciach handlowych. O kupowaniu mieszkań na kredyt nie mówiąc.

Chciał Mazurek wyszydzić „lemingi”, a w efekcie wyszydził samego siebie – człowieka, którym telepie ideologiczna nienawiść na widok najzwyklejszych ludzi siedzących w kawiarni, uśmiechających się, przechadzających się po sklepie. Młodych ludzi ze stałą pracą, zdolnością kredytową i własnym mieszkaniem.

Nie wiem, jaka jest Mazurkowa wizja człowieka „niebezrefleksyjnego”, ale – mimo iż mieszkam w domku, a nie w mieszkaniu, nie jeżdżę Toyotą, z kaw preferuję latte i freddo, a nie czarne, z win Badagoni, czy ogólnie kaukaskie nad śródziemnomorskie (z włoskich raczej Nebiolo), TVN24 nie odbieram a facebooka nie używam – przeraża mnie, że mógłbym być kimś takim. To oczywiście mi nie grozi. Wiadomo, że niebezrefleksyjnym wg Mazurka być nie mogę, pozostaję klasycznym „lemingiem”. Nie głosuję bowiem, i nigdy nie będę głosował, na PiS – zatem nie spełniam „nie-lemingowego” condicio sine qua non.

Reszta jest milczeniem.

From → Jaja, Polityka

19 Komentarzy
  1. ej… miało nie być o polityce.

    • Ekhm… skoro deklarację w poprzednim wpisie uznałeś za na poważnie, to albo nie doczytałeś puenty, albo… nie chciałbym psuć naszej znajomości werbalizując drugą możliwość.
      🙂

  2. oj tam. oj tam. Doczytałem ale wiesz ja czasem wbrew sobie staram się być naiwny i uwierzyć w rzeczy których nie ma. Przynajmniej przez chwilę połudziłem się 🙂
    Swoją drogą, a propos tego artu, to jest naprawdę fascynujące że prawicowcy nie potrafią mieć dystansu do siebie. I od tego sie wszystko zaczyna. Powaga to jakaś choroba umysłu która trafi poczucie humoru. A potem takie babole wychodzą. A przeciez lemingi to taki wdzięczny temat.
    Ale już milknę bo ja tam jako były owiec co obok prawicy leżał poważnie traktuję swoją deklaracje mania w dupie zajmowania jakiegokolwiek stanowiska w kwestiach politycznych.

    • „Prawicowcy”… Hm, wiesz, tego się już chyba nie zmieni i w tym polskim pokopanym politycznym światku te etykietki się na dłuższy czas utrwalą. To tak gwoli dygresji – ale sytuacja jest wyjątkowo pokopana.

      To, że dziś „prawica” i „lewica” definiuje się w świecie w sposób względny, specyficznie dla danego układu politycznego, to jeszcze nic złego. Czym innym jest „lewica” w USA, a czym innym w Danii – i raczej mały to problem. Sęk w tym, że w dzisiejszym układzie politycznym w Polsce miano „prawicy” tak naprawdę powinno przysługiwać w całości PO. Choć to swojego rodzaju postpolityczna partia władzy, to jednak ukierunkowanie ideowe ma, i jest to na warunki europejskie dość typowa chadecja, jak brytyjscy Torysi czy niemecka CDU. Po „lewej” stronie usiłują się dość koślawo ustawić SLD i RP (SLD jest zbyt archaiczne, a RP zbyt wolnorynkowy – ale socjal SLD i obyczajowość RP dają w połączeniu dość niezłą namiastkę europejskiej lewicy). I tutaj jakby się wyczerpuje potencjał ideowo-programowy naszej sceny, bo PiS to takie kuriozum, którego odpowiedniki w innych krajach to partie paranoi o bardzo różnych odcieniach – ekstremiści od prawa do lewa, komuniści, neonaziści, anty-ufowcy, i co tam jeszcze. PiS nie kontestuje bowiem programów, postulatów, idei – PiS kontestuje rzeczywistość i buduje własną. Normalnie powinni być poza klasyfikacją, a u nas są na prawicy. To strasznie wszystko komplikuje – bo PO robi za „centrum”, SLD za „lewicę”, a że latami traciło wiarygodność zwłaszcza w kwestiach światopoglądowych (konkordat, te sprawy), to wyrosła druga „lewica” i się obie zaciekle zwalczają…

      Po prostu – same kurioza :).

      A co do „mania w dupie polityki” – ja sobie odpuścić jakoś nie umiem. Ale z prostego względu – Interentu od zarania używam głównie dla rozrywki. Od kilkunastu lat lubię głównie nawalanki z polewką i robienie sobie jaj. Kiedyś, przez lata, angażowałem się w muzykę i miałem polewkę z metalowców. Od czasu wzrostu w polityce popularności oszołomów, znalazłem się w tym jako w lepszej rozrywce. I coś się zanosi, że długo się to nie zmieni… Zresztą to mało oryginalna rozrywka – wystarczy pośledzić tag #psychiatryk24 na blipie, polurkać na blog majora, czy na dlaczegonienapalm. Ludzie to lubią :).

  3. Ajgor permalink

    Głupota poglądów Mazurka polega też na tym, że wszystkie zarzuty stawiane „lemingom” można postawić „pelikanom”. Przecież zwolennicy Jarosława Zbawiciela też maja mieszkania i samochody na kredyt, też kupują w sklepach sieciowych, i piją obce narodowościowo kawy. Zmieniają zdanie na jakiś temat kilka razy, razem z guru, ale oni czynią to świadomie i po przemyśleniach. Ponieważ popierają jednak, jedynie słuszną partię, więc z tego powodu są „lepsi”.

    • No bo własnie Mazurek tym się kompromituje, że jak ostatni głupek usiłuje zbudować jakiś stereotyp „leminga”. Raczej wbrew swoim intencjom, buduje co innego – całkiem niezły stereotyp kaczysty. Nie da się jego podśmiechujek z kredytów czy włoskiej kawy wytłumaczyć ianczej, niż głęboką PRL-owską mentalnością. Przecież jeśli ktoś dziś ma mieszkanie nie na kredyt, to albo odziedziczył (kwestia farta, całkowicie niezależna od poglądów, stylu życia, intelektu itp.), albo zaoszczędził (jakiś młody krezusik, czyli pomijalny promil populacji). Pozostali dzielą się na ludzi, którzy chcą i mogą wziąć kredyt na mieszkanie i pozostałych – czyli ludzi o niskim statusie ekonomicznym, ofiary transformacji, niedojdy wolące mieszkać z rodzicami itp. W tej grupie jest zapewne nadreprezentacja życiowych nieudaczników, frustratów. Co zatem zrobił Mazurek? Utożsamiając „leminga” z kimś posiadającym mieszkanie na kredyt, wrzucił do nie-lemingów resztę – czyli de facto frustratów i nieudaczników :).

      Z tą kawą jest jeszcze śmieszniej – trzeba być skończonym PRL-owskim betonem, żeby uważać picie włoskiej kawy za pretensjonalne. Alternatywą jest, jak rozumiem, „fusiara” w szklance z koszyczkiem – bo przecież nie ma ‚rdzennie polskiej, sarmackiej kawy’, tak samo jak pizzy czy tortilli. Chyba tylko w Polsce ostali się tacy betonowi wąsacze, którym wadzi najbardziej banalny element obcej kultury w kawiarni, w żargonie branżowym, na szyldach sklepowych.

      • omszały głaz permalink

        <>
        Dość ograniczona ta alternatywa Ci wyszła.Ja na ten przykład nie znoszę kawy,tak jak i gumy do żucia 😉
        Pozdrawiam

  4. chsh permalink

    100% racji panie redaktorze. W Polityce slusznie pisze o tym Wladyka – ze polska „prawica” nie rozumie tworzacej sie jakiejs tam namiastki klasy sredniej, z jej mieszczanskimi zwyczajami, ulubieniem stabilizacji i niechecia do radykalizmu w wykonaniu Suskiego i Brudzinskiego. Dziwne, ze Mazurek tego tez nie rozumie. Jeszcze dziwniejsze, ze po pogadaniu z pierwszym lepszym wyborca tejze „prawicy”, dla wiekszosci z nich to po prostu zawisc wobec tych, ktorzy obecnie maja lepiej i duzo by oddali, zeby miec takie problemy jak ma „biurowa klasa srednia”.

    • No właśnie, taki tekst można było napisać względnie dobrze, gdyby wyjść albo z pozycji die hard konserwatysty – tak wprost krytykując wszelkie inne upodobania kulinarne niż pieczony udziec sarni popijany miodem, noszenie się bez sumiastego wąsa i mówienie „przepraszam” zamiast groźnego sarmackiego ryku niczym bawół; albo (wychodząc jednak przy okazji na bufona) finezyjnie drwić z bieda-aspiracji BKŚ z pozycji obytego światowca. A Mazurkowi wyszło nic innego jak PRL-owskie buractwo zawistnego, wiecznie niezadowolonego kaczysty.

    • Heh, toś posadził… Ale na zachętę powiem, że parę uwag trafnych 🙂

      1. Miałem pewien problem ze swoim tekstem i do końca nie byłem pewien, czy zabrałem się dobrze. Zaczynając od tego, że czuję lekkie zakłopotanie w ogóle komentując takiego gniota. Ale nie pisz, że nie rozumiem iż Mazurek ma określony target czy wierszówkę – ależ dobrze rozumiem. I co, w jaki sposób ma mnie to powstrzymać przed nazwaniem gniota dla wąsaczy gniotem dla wąsaczy?

      2. „Warszafka” – sorry chłopak, ale nie jesteśmy na Węgrzech czy innej Łotwie i w stolicy nie mieszka połowa populacji. Ja tego tekstu nie ‚czuję’ tak, jak to opisujesz, bo zwyczajnie nie znam zjawiska. W Polsce samych dużych miast jest kilka, każde ma jakąś specyfikę i jakiś specyficzny mainstream żenady. Jeżeli „lemingi” to miałaby być grupa rekrutująca się z 5% kawałka populacji, to Mazurkowi tekst nie wyszedł daleko bardziej, niż się spodziewałem.

      3. Nie wiem o co chodzi z tym sushi i Twoim czepianiem się mojej „namiastki luksusu”. Naprawdę uważasz, że każdy korpoludek ze Starbaksa (nb. w życiu nie byłem, nie znam) zadłuża się na kawę i sushi? Naprawdę ów karykaturalny żłopacz espresso i wsuwacz gnocchi reprezentuje „rozdęty do granic (nie)możliwości konsumpcjonizm”? Nie odlatujesz w szale polemicznym za bardzo?

      3a. Nie wiem, czy dostatecznie jasno to wyraziłem w notce, ale dopowiedziałem w komentarzu do chsh – taki tekst kpiący z nieco burackich aspirantów do klasy średniej można napisać dobry. Mazurek zmarnował tę szansę, albo po prostu jest za głupi/za bardzo zaślepiony (jego potrzeba jednoznacznego zdefinowania obciachu w niebyciu elektoratem PiS jest tu dnem żenady).

      4. Z tymi kredytami to się pogubiłem. Raz krytykujesz specyficzne „zadłużanie się w CHF latem 2008 roku” (pełna zgoda, że tylko idiota nie wyczuł trendów), a raz kontestujesz moje uwagi o kredytach ogólnie. To może tak w skrócie – co TY radzisz młodej osobie wchodzącej w dorosłość, która ani mieszkania nie odziedzicza, ani nie ma wolnych pół bańki gotówką? Bo ja na razie i nie wiem, co radzi Mazurek – permanentny wynajem? Socjalne? Mieszkanie z mamusią?

      5. „Pisanie o ciekawszych tematach niż polityka” też (jak qatryk) wziąłeś z mojej poprzedniej notki nie rozumiejąc jej żartu? Dla jasności – z grubsza w szeroko rozumianych ostatnich czasach tak, polityka, a konkretnie hejtero-szydery z kaczystów to moja topowa netowa rozrywka. Wcześniej miałem inne, człowiek się zmienia.

      • Ad 1. Ja Ci tylko mówię, że moim skromnym zdaniem Pan Mazurek nie jest osobą kierowaną przez „budzącą grozę nienawiść autora do otaczającego, nawet tego najbardziej zwyczajnego, świata” tylko zawodowcem, który ma napisać tekst dla kołtunów, stosując język, który do nich trafi. Proste.
        Ad 2. Ojojoj! Wyraźnie napisałem, że „Warszafka” występuje w każdym dużym mieście. A w Warszawie jest jej najwięcej, bo tam pewni awanturnicy wybili całą ludność i tam się zrobiło najwięcej miejsca dla napływowych. No i, jakby nie patrzeć to „stolica” a więc z definicji ściąga więcej tłumu. A jak nie znasz zjawiska to dobrze, znaczy żeś nieskażony idiotyzmem wieśniak (tak jak i ja!).
        Ad 3. To Twoim zdaniem co jest reprezentantem masowego konsumpcjonizmu? Hugh Heffner i arabscy szejkowie? A może ja się mylę, i żyjemy w epoce oszczędności i racjonalnej gospodarki? Poczytaj sobie dane o zadłużeniu gospodarstw domowych.
        Ad 4. Gitarę bracie i gwieździste niebo nad głową. PiS and love, bro! 😉
        Możesz mi powiedzieć co jest złego w wynajmowaniu mieszkania w oczekiwaniu na spadek cen?
        Ad 5. Szkoda zdrowia.

  5. 1. Tekst to tekst, broni się sam i reprezentuje autora. Tekst Mazurka reprezentuje zakompleksionego wąsatego buraka. Kropka.

    2. No to głupio to nazywasz :). Może jednak zostań przy Mazurkowych „lemingach”? No i generalnie – czyli co, zgadzasz się, że ostatecznym, rozstrzygającym kryterium przynależności i tak jest „głosuje na PiS” lub nie? Bo Mazurek pisze to zupełnie wprost – więc albo go bronisz, albo nie 😛

    3. Zadłużenie gospodarstw domowych w Polsce jest jedne z najniższych w UE, znacznie niższe niz w USA. Stary, no weź – ja znam Twoje poglądy na współczesny świat, ale zapodajesz teraz jakieś wielkie globalne analizy – a przecież nie o tym pisał Mazurek, tylko o tym, jakim się jest ‚bezrefleksyjnym’ łosiem jak się nie głosuje na PiS i jakie nieszczęścia z tego wynikają.

    4. Po 1. Mazurek (a i Ty nie w swojej notce) nie krytykuje tylko tych, co biorą kredyty OBECNIE (nb. sytuacja się ustabilizowała, ceny spadły, IMHO w tej chwili nie jest głupie brać kredyt, tyle że jest to trudniejsze – i dobrze), tylko również tych, co wzięli np. w 2005. FYI – ja w 2005 kupiłem małą kawalerkę. Na sprzedaży jej parę lat później zarobiłem na czysto prawie stówkę. Zaleminżyłem tym kredytem w 2005 czy nie? 🙂
    Stary, jesteś cholernie karkołomnym adwokatem Mazurka i wyczytujesz w jego głupawym tekście jakieś strasznie precyzyjne, rozbite na wieloletnie trendy analizy, których tam, ekhm, jakby to powiedzieć… nie ma :).

    5. Tak jak alkohol – też fajny i niezdrowy. Filozoficznie rzecz ujmując, Twoja uwaga jest zatem banałem ;).
    Btw. – niedługo wieszam kolejną notkę w temacie :).

  6. 1. Zadam pytanie – czy jak w filmach dla dorosłych cycata pani ciągnie druta dla szczodrze obdarzonego pana, to jest to oznaka miłości? Moim zdaniem – być może. Jednak jest to mało prawdopodobne, natomiast fakt, że oboje biorą za to kasę (pani większą) jest pewien na 100%, i nie należy wyciągać z tego jakichś wniosków.
    2. A co ma jedno do drugiego? Gdzie ja Ci Mazurka bronię? Chyba, że tego wielkanocnego. Czy przyjmujesz do wiadomości, że można się z kimś zgadzać w jakiejś części? Ja w swoim tekście zauważyłem jedynie, że Mazurek celnie wypunktował kilka cech nowobogackiego plebsu, nic ponadto.
    3. Znowu – co to ma do rzeczy? Ty piszesz, że zdolność kredytowa i mieszkanie na kredyt to jest coś pozytywnego – ja napisałem, że niekoniecznie.
    4. I… jeszcze raz? Co ja wyczytałem w tekście Mazurka? Ja napisałem, że jak ktoś jest taki przygłup, że na słowo wierzy bankierowi, to się go nazywa przygłupem. A tyś się na to oburzył, nie wiem dlaczego.
    5. Notkę w sprawie alkoholu? Przepis na bimber?

    • 1. Czyli Mazurek to porno-beletrystyka? Aha. To w sumie wiele wyjaśnia.

      2. No ja akurat uważam, że słabo celnie (mogę Ci zaraz zapodać jakieś blognotki o BKŚ, które IMHO robią to celniej), poza tym akurat to jest u niego nierozerwalne i głównie to mu wytykam – że u niego jest to jakoś sprzężone z „bezrefleksyjnością”, a ta już nierozerwalnie z niegłosowaniem na PiS.

      3. Oczywiście, że zdolność kredytowa jest obiektywnie czymś lepszym niż brak zdolności kredytowej. A Mazurek nie krytykuje „nierozsądnych kredytów”, tylko ogólnie mieszkających w mieszkaniach na kredyt – porównuje ich zresztą do mieszkańców „brudnych kamienic” (w domyśle: ludzi starszych, czynszowników, wynajmujących, siedzących na socjalu).

      4. Aha, spoko – Ty napisałeś. A ja nie krytykuję Twojego tekstu, tylko Mazurkowy – a Tobie ew. wytykam, że wyczytałeś u Mazurka rzeczy, których tam absolutnie nie ma.

      5. Proszę o wybaczenie, że Cię tak zawiodłem… 🙂

      • „A ja nie krytykuję Twojego tekstu, tylko Mazurkowy – a Tobie ew. wytykam, że wyczytałeś u Mazurka rzeczy, których tam absolutnie nie ma.”

        Aha – tośmy się nie zrozumieli. Ja chciałem pogadać o ciekawszych tematach niż pan Mazurek i jego teksty. Jak nie – to trudno.

  7. @xsior

    No to gadaj ;). Tylko nie broń Mazurka (że napisał dobry tekst, tylko parę małych wad itp.), bo się wygłupił na całej linii.

    • Dobra, inaczej – tekst jest głupi jeżeli traktuje o tym, o czym ma traktować. Ale jest niezły jako coś innego. To tak jakby ktoś nazwał „przepis na pomidorówkę” „przepisem na schabowego”. Schabowy wyjdzie chujowy, ale pomidorówka niezła.

      • Jezu, a ten Mazurek to Twoja rodzina, czy po prostu dobrze płaci? 🙂

Dodaj komentarz